„Flying Fish” w choreografii Ferenca Fehéra i w wykonaniu studentów bytomskiego Wydziału Teatru Tańca Akademii Sztuk Teatralnych im. S. Wyspiańskiego w Krakowie to widowisko, które zachwyca, porusza, wzrusza i sprawia, że chcemy oglądać więcej i więcej.
Zaczęło się skromnie. Spektakl, bowiem powstał jako jeden z tanecznych dyplomów studentów WTT AST. Już po premierze, która miała miejsce 29 maja 2021 roku, okazało się, że to prawdziwa petarda. Ferenc Fehér, utytułowany choreograf rodem z Węgier, ujarzmił tłum, przemieniając go w harmonijną ławicę. Spektakl został zainspirowany światem zwierząt, które żyją w stadach, ławicach. Z kolei studenci stworzyli komunę, jeden olbrzymi, dobrze funkcjonujący organizm.
Na scenie jednocześnie występuje bowiem 27 adeptów sztuki tanecznej i aktorskiej. Co przy tak dużej liczbie wykonawców może pójść nie tak? Absolutnie wszystko! Jednak nie w tym przypadku! Studenci pod wodzą choreografa stworzyli finezyjną opowieść stanowiącą ruchomą kompozycję złożoną z nieustannie ewoluujących obrazów. To nielinearna historia, którą każdy może odczytać na swój sposób. Każdy krok, ruch jest perfekcyjnie dopracowany.
Ferenc Fehér i 27 studentów
Choreograf słynący z oryginalnego stylu tańca, stanowiącego mieszankę freestylu, physical dance i animal movements, stworzył niezwykle przemyślaną, doprecyzowaną w każdym calu, energetyczną choreografię, która oczaruje nawet największego sceptyka. Z uwagi na pandemię związaną z COVID-19 próby do premiery trwały zaledwie cztery tygodnie. Młodzi artyści nie zmarnowali nawet minuty. Patrząc na efekty ich pracy, które zaprezentowali na scenie, można domniemywać, że treningi były ciężkie.
- Na szczęście praca z tymi młodymi studentami przebiegła bezproblemowo. Z mojego doświadczenia wynika, że tancerze powinni być zazwyczaj pokorni i otwarci, co jest bardzo ważne w procesie twórczym – mówił Ferenc Fehér tuż przed premierą.
Kwestię trudności wykonania choreografii poruszył Paweł Urbanowicz, asystent choreografa, absolwent WTT AST, związany z Teatrem Rozbark, Vagabond Physical Collective i Living Space Theatre.
- Trudno jest stworzyć ruch, który zostanie wykonany przez 27 wykonawców w absolutnym synchronie, w sposób organiczny i wygodny dla wszystkich, który dodatkowo jeszcze zadziała na odbiorcę, stworzy mu przestrzeń do indywidualnej interpretacji choreografii, a jednocześnie nakieruje na wybrane tory skojarzeniowe czy myślowe – zdradził Paweł Urbanowicz.
Wszelkie przeciwności udało się pokonać dzięki olbrzymiemu zaangażowaniu całego zespołu.
- Przy tym projekcie uczymy się budować grupową energię. Nasza praca jest oparta na wspólnej obecności, rytmie i oddechu – podkreśla Paulina Prokopiuk, jedna ze studentem biorąca udział w spektaklu.
Na oddech zwraca uwagę Tomasz Domagała, krytyk teatralny i kurator 7. Festiwalu Nowego Teatru, który miał miejsce w październiku w rzeszowskim Teatrze im. Wandy Siemaszkowej.
- Widać, że wykonano tu niesamowitą pracę – zarówno na poziomie kunsztownie wymyślonej choreografii, jak i jej wykonania – przyznaje krytyk. – Młodzi artyści wykonują choreografię precyzyjnie i z olbrzymią wiarą w to, co robią. Zwróciłem uwagę na to, że pomiędzy kolejnymi sekwencjami pojawiają się momenty ciszy, kiedy słychać tylko ich oddechy. Wtedy głośno oddychają po szaleńczym wysiłku. I to jest najpiękniejszy moment spektaklu. Wtedy teatr przekracza sam siebie, łączy się z życiem. Dzięki temu wiem, że wykonawcy nie są maszynami, ale prawdziwymi ludźmi, których zmęczył taniec. To wyjście poza teatralność nie udałoby się jednak, gdyby choreografia nie została tak znakomicie wykonana – podkreśla Tomasz Domagała.
Krytyk dodaje też, że w wielu teatrach można odczuć, że artyści grając spektakl, odrabiają pewien rodzaj pańszczyzny.
– Tego nie ma w Bytomiu. Tam jest komuna i komunia. Młodzi aktorzy pracują razem we wspólnej sprawie. Moim zdaniem dziś jest to możliwe już tylko w szkołach teatralnych - mówi Tomasz Domagała.
Od hipnotyzującego widowiska nie sposób oderwać oczu.
- To bardzo energetyczny spektakl i pięknie opowiedziana historia - w niespotykany sposób, bo poprzez język tańca - ocenia Ryszard Klimczak, redaktor naczelny „Dziennika Teatralnego”. – W spektaklu bierze udział wielu artystów, prawdziwy tłum. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno jest przygotować taki projekt. Wszystko tu jest niesamowicie płynne. Jednym słowem spektakl przyjemnie się ogląda, a przesłanie, które ze sobą niesie trafia do naszej wyobraźni – dodaje Ryszard Klimczak. - Olbrzymią rolę odgrywa tu muzyka. Czuć w niej przyrodę, zarówno pewną delikatność, jak i drapieżność. Wszystko zostało zsynchronizowane ze smakiem – podkreśla redaktor „Dziennika Teatralnego” i dodaje: - Młodym artystom mówię chapeau bas! To niesamowite, że tyle opowieści, tyle dobrego można wydobyć z tańca. Spektakl oglądałem z wnuczkami i one również były zachwycone.
Tournée po Polsce
Dobra passa trwa. „Flying Fish” zaprezentowano na 39. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi, skąd studenci wrócili obsypani nagrodami. Zaprezentowano wówczas 14 konkursowych spektakli, a bytomskie przedstawienie otrzymało Honorową Nagrodę Specjalną za pracę zespołową oraz Nagrodę im. Jana Machulskiego „Bądź orłem, nie zniżaj lotów” dla zespołu aktorskiego. Zespół, kolektyw, wspólnota – to siła „Flying Fish” i znakomita lekcja życia.
Po Łodzi przyszła pora na Rzeszów. Tu spektakl wystawiono podczas finałowej Gali wieńczącej Festiwal Nowego Teatru, ale nie brał on udziału w rywalizacji konkursowej. Zaskarbił sobie jednak sympatię i uznanie publiczności. Z kolei pod koniec października studenci pokazali swój taneczny dyplom w siedzibie AST w Krakowie. Warto byłoby, żeby ten energetyczny spektakl mogło obejrzeć o wiele więcej osób.